[repost Abortion Dream Team The Movie / Nie jesteś sama] Od dzisiaj film o ADT jest dostępny online na kanale Viaplay Filmy i Seriale, dostępnym w serwisie Prime Video w ramach usługi Prime Video Channels. Zapraszamy do oglądania i recenzowania!
Aborcyjny Dream Team otworzył Abotak, pierwszą w Polsce przychodnię aborcyjną, przy Wiejskiej 9. Jednak środowiska związane m.in. z Kają Godek i Robertem Bąkiewiczem, nie tylko robią wszystko, by uniemożliwić przychodni normalne funkcjonowanie, lecz stwarzają również niebezpieczeństwo dla mieszkańców i terroryzują całą okolicę.
Protesty głośnością przyrównują pracy młota pneumatycznego, bezpośrednio do uszu osób wchodzących do przychodni przykłada się wuwuzele, na chodnik wylewana jest czerwona farba, a nawet kwas masłowy. Tymczasem policja nie reaguje, a władze Warszawy, do naprawy szkód zmuszają zarządcę budynku.
Ludzie są przerażeni, rodziny z dziećmi zlęknionymi okrutnymi banerami, czy seniorzy, którzy z powodu natężenia hałasu myślą, że w Polsce właśnie zaczyna się wojna. To ewidentna prowokacja ze strony Godek i jej ludzi, którzy chcą spowodować, by zastraszeni mieszkańcy chcieli się pozbyć przychodni ze swojego budynku.
Sąsiedzi są solidarni z Abotak, ale bardzo zmęczeni. Od kilku tygodni zgłaszają sprawę gdzie się da, ale Rafał Trzaskowski umywa ręce, udaje że nic się nie dzieje. Powstał apel do władz miasta, żeby w końcu zajęły się tematem, zapewniły spokój i bezpieczeństwo mieszkańcom Wiejskiej 9 i okolic.
[repost Aborcyjny Dream Team] Czwarta sobotę z rzędu Godek pod @abotakprzychodnia urządza na wiejskiej 9 darcie japy, wielkie głośniki z których puszczane są jednocześnie coś jakby płacze, antyaborcyjna propaganda nie mająca nic wspólnego z prawdą i wuwuzele. Hałas jak przy młocie pneumatycznym. Starsze osoby boją się wyjść z domu, rodzice nie mogą usypiać dzieci, mieszkańcy nie mają prawa do ciszy w dni wolne od pracy. Od początku te protesty przekraczają dopuszczalne normy hałasu, do uszu osób wchodzących do @abotakprzychodnia przykładane są wuwuzele. Policja zrzuca odpowiedzialność na miasto, miasto na policję. Dziś postanowiłyśmy zamknąć lokal mając nadzieję, że kaja nie będzie darła japy pod pustym lokalem, w nasi sąsiedzi w końcu będą mieli pierwszą od miesiąca cicha sobotę. Niestety, Godek i tak stoi pod przychodnią i się drze.
[repost Legalna Aborcja] Historia Anity, która po nagłośnieniu wywołała falę komentarzy i solidarności z nią, zmusiła łódzki szpital do wydania stanowiska. Centralny Szpital Kliniczny UM, w którym Anita została zamknięta w izolatce na oddziale psychiatrycznym, w swoim desperackim stanowisku nie zawarł najważniejszego: słowa „przepraszamy”.
Znalazło się w nim jednak miejsce na stwierdzenie, że tekst Wyborczej „godzi w dobre imię specjalistów” i „wprowadza w błąd opinię publiczną” oraz grożenie jego autorce konsekwencjami prawnymi.
Artykuł to opowieść Anity poparta jej dokumentacją medyczną, więc jeśli ktoś tu godzi w dobre imię lekarzy ze szpitala w Łodzi, to są to sami lekarze i ich czyny wobec pacjentki. Obwinianie za utratę dobrego imienia wszystkich dookoła, tylko nie siebie i swoich zaniedbań, to typowa praktyka środowiska ginekologiczno-położniczego.
Autorzy stanowiska nie kryją oburzenia, że zarzuca się lekarzom „brak empatii oraz profesjonalizmu”. Zastanawia nas, w którym momencie ta empatia i profesjonalizm zostały okazane? Gdy ukrywano, jak ciężkie wady ma ciąża Anity? Gdy Anitę zamknięto w izolatce o powierzchni cztery metry kwadratowe? Gdy ubezwłasnowolniono ją, bo chciała zrobić coś wbrew antyaborcyjnej ideologii lekarzy ze szpitala? Czy może, gdy w odpowiedzi na prośbę o przerwanie ciąży, usłyszała od prof. Sieroszewskiego, że on „nie jest mordercą”?
Stanowisko zawiera również rażące błędy faktyczne (!) dotyczące przerywania ciąży i opieki aborcyjnej - co pokazuje, jak bardzo jego autorzy są niekompetentni w temacie aborcji.
A Was zachęcamy do podpisania się pod petycją do Ministry Leszczyny oraz Rektora łódzkiego UM i Dyrektora CSK o odwołanie Piotra Sieroszewskiego z funkcji kierowniczych!
[repost Aborcyjny Dream Team] W październiku ubiegłego roku przeżywaliśmy najgorsze chwile w naszym życiu. Należał nam się szacunek. Lekarze woleli mnie jednak ukarać i zamknąć w izolatce. Nie wiem, jak miało mi to pomóc. To był koszmar - pisze Anita, która dwa tygodnie temu opowiedziała Paulinie Nodzyńskiej z Gazeta Wyborcza o tym jak wyglądała jej droga o legalną aborcję w polskim szpitalu: zatajenie diagnoz przez 14 tygodni, zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym, wykluczające się diagnozy o stanie rozwoju płodu i w końcu indukcji martwego urodzenia w szpitalu w Oleśnicy.
Takie są realia legalnej aborcji w Polsce: labirynt barier, ciągle pod górę, większość osób nawet nie zaczyna tej ścieżki. Dlatego polskie statystki rządowe nie mówią nam absolutnie NIC o tym jak wygląda dostęp do aborcji w piskich szpitalach: ani w przypadku przesłanki o gwałcie ani w przypadku przesłanki zdrowotnej
Jeśli chcesz poczytać o aborcji, uzyskać wsparcie, opowiedzieć własną historię, bez narażania się na oceniajace komentarze lub pomagać innym w aborcjach, zajrzyj na nasze forum maszwybor.net. Dzięki społeczności użytkowniczek działa codziennie, całodobowo. Również, gdy facebook czy instagram mają awarię To tam już od 19 lat wspieramy się w aborcjach.
Żeby się zarejestrować wystarczy email i nick.
Potrzebujesz aborcji? Odezwij się do nas Aborcja Bez Granic 22 29 22 597 codziennie 8-20 administracja@maszwybor.net maszwybor.net
[repost Aborcyjny Dream Team] Już nie możemy się doczekać, żeby pokazać Wam naszą mizolatkę*
Mizolatka to najważniejsze pomieszczenie w @abotakprzychodnia - intymny pokój z oddzielną łazienką. Co dzieje się w mizolatce, na zawsze zostaje w mizolatce zdradzimy tylko, że dziś było w niej sporo wzruszeń, ulgi i łez
[repost Aborcyjny Dream Team] W sobotę pod @abotakprzychodnia był Bąkiewicz ich protest zaplanowany był na cały dzień, ale rzekoma kumulacja miała być o 16.00, dlatego specjalnie zmieniłyśmy godziny otwarcia na 11-15 mając nadzieję, że nie będą drzeć jap po naszym zamknięciu żeby nasi sąsiedzi mieli w końcu pierwszą spokojną sobotę od 3 tygodni. Niestety zostali i darli się, wyli tymi wuwuzelami, puszczali te swoje syreny.
Za to u nas w środku było super miło wpadła sąsiadka Nina i robiła napisy na paznokciach, prasa grzewcza poszła w ruch, dostałyśmy kwiatki a przyjaciele wpadli dokończyć łazienkę w mizolatce
Pomóżcie nam dotrzeć do @trzaskowskirafal z naszym apelem o reakcję - dla nas i naszych sąsiadów z Wiejskiej 9. Już trzeci tydzień prosimy o pomoc.
[repost Plakaciary] 8 marca dziewczyny z Aborcyjnego Dream Teamu otworzyły pierwszą w Polsce przychodnię aborcyjną – Abotak. Każdego dnia pomagają kobietom i osobom, ale od samego początku mają do czynienia z agresywnymi atakami fanatyków.
Krzyki, wuwuzele przykładane do uszu przechodniów, wyjące syreny przekraczające 120 decybeli – hałas jak przy młocie pneumatycznym. Starsze osoby boją się wyjść z domu, rodzice nie mogą usypiać dzieci, mieszkańcy nie mają prawa do ciszy w dni wolne od pracy.
Teraz posunęli się jeszcze dalej: Kilka dni oblali wejście do lokalu kwasem masłowym – substancją nie tylko cuchnącą, ale też niebezpieczną dla zdrowia.
Straty finansowe dziewczyn to kilka tysięcy złotych, ale polscy podatnicy ponieśli dużo większe koszty za utylizację kwasu i pomoc straży pożarnej.
Tymczasem miasto i policja wciąż ignorują tę agresję i wandalizm i… nie robią nic.
Czy władze Warszawy i polska policja w końcu zaczną działać?
Czy kandydat KO na prezydenta, który obiecuje legalizację aborcji, potrafi zapewnić bezpieczeństwo w swoim własnym mieście?
Czy naprawdę jesteśmy zmuszone czekać, aż komuś stanie się krzywda?
I oznacz go w komentarzu – wspólnie z sąsiadami z Wiejskiej dziewczyny proszą o wsparcie już trzy tygodnie i nie mogą doczekać się reakcji.
Kto zna dziewczyny, ten wie, że rzadko proszą o wsparcie – zwłaszcza polityków – ale tym razem są naprawdę porażone bezczynnością policji i decyzjami miasta.
Wspólnie z osobami sąsiedzkimi z góry dziękują za pomoc.
[repost Aborcyjny Dream Team] 8 marca, otworzyłyśmy pierwszą w Polsce przychodnię aborcyjną – @abotakprzychodnia . Każdego dnia pomagamy kobietom, ale od samego początku mamy do czynienia z agresywnymi atakami fanatyków.
Krzyki, wuwuzele przykładane do uszu przechodniów, wyjące syreny przekraczające 120 decybeli – hałas jak przy młocie pneumatycznym. Starsze osoby boją się wyjść z domu, rodzice nie mogą usypiać dzieci, mieszkańcy nie mają prawa do ciszy w dni wolne od pracy.
Teraz posunęli się jeszcze dalej. Kilka dni temu ktoś oblał wejście do lokalu kwasem masłowym – substancją nie tylko cuchnącą, ale też niebezpieczną dla zdrowia. Nasze straty finansowe to kilka tys. Złotych, ale polscy podatnicy ponieśli dużo większe koszty za utylizację kwasu i pomoc straży pożarnej. Tymczasem miasto i policja wciąż nie odpowiadają na ten wandalizm i agresję w zdecydowany sposób.
Czy władze Warszawy i polska policja w końcu zaczną działać?
Czy kandydat KO na prezydenta, który obiecuje legalizację aborcji, potrafi zapewnić bezpieczeństwo w swoim własnym mieście?
Czy naprawdę mamy czekać, aż komuś stanie się krzywda?
Kto nas zna, to wie, że rzadko prosimy o wsparcie - zwłaszcza polityków - ale tym razem jesteśmy naprawdę porażone bezczynnością policji i decyzjami miasta. Wspólnie z sąsiadami dziękujemy wam za pomoc.
Dzięki osobom takim jak Wy udało nam się otworzyć Abotak! Nie możemy dać się zastraszyć. ABOTAK zostaje i potrzebuje wsparcia!
Historia Anity nie jest odosobniona, nie jest wyjątkiem. Niestety. Pokazuje standardową postawę polskich lekarzy, którzy za nic mają obowiązek wykonywania aborcji nawet w tych rzadkich przypadkach, jednoznacznie wskazanych w ustawie. Prawo to jedno, niezbędna jest też zmiana społeczna i kulturowa.
[repost Aborcyjny Dream Team] Gdy w Polsce aborcja była legalna, to we Francji (1970), Hiszpanii (1980) czy USA (1960) trwała feministyczna krytyka tego, jak środowisko lekarskie jest antyaborcyjne i antykobiece, jak kipi patriarchatem. Laski otwierały feministyczne centra zdrowia, samopomocowe, chroniły się nawzajem przed opresyjnymi lekarzami. Choć czasopisma ginekologiczne są pełne dowodów na to, że polscy ginekolodzy z aborcją od zawsze się nie lubili (pisze o tym Agata Ignaciuk „Ten szkodliwy zabieg”,) to w zbiorowej pamięci czas 1956-1993 zapisał się jako okres, w którym aborcja była po prostu dostępna. Na krytykę nie było za bardzo wtedy miejsca.
Patriarchat w polskiej ginekologii i położnictwie trzyma się mocno i to właśnie z tego powodu, dostęp do aborcji, nawet gdy spełnimy te wszystkie wymagania i dostarczymy te wszystkie dokumenty jest bardzo bardzo trudny. Dla większości lekarzy w Polsce jesteśmy ciążą, a nie w ciąży. Nie ważne jak się czujemy, co myślimy, czego się boimy.
Lekarze nie odmawiają nam leczenia ze strachu przed prawem, przed prokuratorem ale „dla naszego dobra”, a aborcja to przecież zło, którego należy za wszelką cenę uniknąć.
Dlatego sama zmiana prawa nie wystarczy. Potrzebna jest wielka zmiana kulturowa.